Zniesione wczoraj zakazy wstępu do lasów motywowane pandemią koronawirusa mogą szybko powrócić. Tym razem z powodu suszy, jaka panuje w kraju. Zwykle mówimy o niej pod koniec wiosny, a najczęściej w środku lata. W tym roku problem pojawił się wyjątkowo wcześnie. 

Niemal bezśnieżna zima, stosunkowo wysokie temperatury (dla przykładu, styczeń 2020 r. był globalnie najcieplejszy w historii pomiarów; w Polsce był też piątym najcieplejszym styczniem w minionych 50 latach) i skąpe jak na wiosnę opady sprawiły, że zasoby wody w glebach drastycznie się kurczą. Naukowcy przestrzegają, że możemy mieć do czynienia z największą od 100 lat suszą. Jej konsekwencje mocno w nas uderzą, nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale i przyrodniczym.

Bo susza zagraża nie tylko płodom rolnym (co w konsekwencji winduje ceny żywności), ale długofalowo ma negatywny wpływ także na nasze lasy. Osłabione brakiem wody drzewostany stają się bowiem bardziej podatne na ataki szkodliwych owadów czy silne wiatry, które zwłaszcza w ostatnich latach stały się powszechne w ciągu lata. Susza zwiększa też ryzyko pożarów – wyschnięta ściółka ma niejednokrotnie wilgotność nie większa niż kartka papieru. Płoną nawet obszary, które wiosną powinny być magazynem wody – jak biebrzańskie bagna (na zdjęciu biebrzańskie rozlewiska przy wysokich stanach wód). Od niedzieli 19 kwietnia pożar trawi tam wysuszone łąki i okoliczne lasy. Spłonęło przeszło 1400 ha będących siedliskiem unikatowych gatunków roślin i zwierząt. Z pożarem na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego walczą strażacy, służba parku i leśnicy. I choć we wtorek 21 kwietnia pożar został opanowany, wciąż pojawiają się nowe zarzewia ognia i trwa akcja dogaszania pogorzeliska. 

To drugi pożar w tym miejscu ostatnim czasie – poprzedni miał miejsce przed tygodniem. Wówczas pogorzelisko objęło 200 ha. W obu przypadkach prawdopodobnym powodem było wypalanie traw. Bezpodstawne, szkodliwe i zwyczajnie niebezpieczne! Apelujemy więc po raz kolejny o zaniechanie tego procederu. 

Od początku roku do 17 kwietnia w Polsce wybuchło ponad 2 tys. pożarów lasów. W marcu i kwietniu pożarów lasów było więcej, niż w tym samym okresie 2019 r., który też stał pod znakiem suszy.

I choć w wywiadzie dla Polskiego Radia minister środowiska Michał Woś zapowiedział dziś, że nie ma planów zamknięcia lasów z powodu zagrożenia pożarowego, to jeśli sytuacja się nie zmieni, takich zakazów należy się spodziewać. – Pod względem suszy mamy najgorszą sytuacje od pięćdziesięciu lat, zima była właściwie bezśnieżna, wiosna bez opadów, to skutkuje tym fatalnym stanem wód i suszą. W tej chwili nie jest planowane zamknięcie z tego względu wstępu na obszary leśne – mówił minister. Każdorazowo o okresowym zamknięciu lasów z powodu zagrożenia pożarowego (na mocy ustawy o lasach) decyduje nadleśniczy.