Hałdy pogórnicze bardzo często zostawiane są samym sobie, wtedy postępują spontaniczne procesy przyrodnicze, takie jak np. sukcesja naturalna co skutkuje wysokim poziomem wskaźnika „nowości biologicznej”. Szacuje się, że jest on trzydziestokrotnie wyższy, niż ten obserwowany w lasach poza obszarami pogórniczymi – stwierdzili polscy naukowcy. Praca naukowa została opublikowana na łamach Forest Ecology and Management.

Przedmiotowy wskaźnik pozwala na określenie, w jakim stopniu pierwotna roślinność zbudowana jest z nowo przybyłych gatunków oraz jak bardzo różnią się od siebie pod względem zdobywania wody, światła czy składników odżywczych, od gatunków rodzimych. Zespół naukowców pod kierownictwem dr Gabrieli Woźniak z Uniwersytetu Śląskiego porównał ze sobą rośliny występujące na hałdach pogórniczych węgla kamiennego z drzewostanami rosnącymi na siedliskach naturalnych. Obszary siedlisk naturalnych były wcześniej badane w celu wprowadzenia ich w sieć obszarów chronionych na Śląsku. W wybranych płatach lasu naukowcy odnotowali wszystkie występujące gatunki roślin oraz ich poziom pokrycia oraz oszacowali różnorodność biologiczną na następujących poziomach: taksonomicznym, filogenetycznym oraz gatunkowym.

Ustalono, że lasy na siedliskach naturalnych składały się głównie z gatunków rodzimych. Natomiast na hałdach pogórniczych gatunki obce produkowały wydajniejsze liście lub zwiększały efektywność rozsiewania w celu przetrwania.

– Uzyskane wyniki są ważne dla planowania wykorzystania lasów wyrosłych spontanicznie na terenach przemysłowych w rewitalizacji krajobrazu poprzemysłowego. Takie układy ekologiczne pełnią ważną rolę w postaci świadczenia usług ekosystemowych – takich jak produkcja tlenu, wychwytywanie zanieczyszczeń powietrza, regulacja mikroklimatu czy tworzenie przestrzeni do rekreacji. Te możliwości są szczególnie ważne na obszarach silnie przekształconych działalnością człowieka. Rozpoznanie procesów kształtujących „nowe ekosystemy'” ma więc znaczenie dla ochrony różnorodności biologicznej – powiedział PAP dr Marcin K. Dyderski z Instytutu Dendrologii PAN – jeden z autorów publikacji.

Nowe obserwacje pozwolą planować przywracanie terenów poprzemysłowych wykorzystując spontaniczne procesy. Wiedząc, w jakim kierunku one idą można zaplanować je jako część rekultywacji. Na przeszkodzie stoi jednak czas. – Czas jest głównym czynnikiem, który sprawia, że chętniej zalesiamy zamiast czekać na sukcesję, zwłaszcza jeśli mamy duże obiekty, które trzeba jak najszybciej ustabilizować. Koronnym przykładem może być zwałowisko w Bełchatowie (największe w Polsce, 1500 ha powierzchni rzutu poziomego i ok 200 m wysokości względnej), którego stoki musiały być zabezpieczone przed erozją – tłumaczy Dyderski. I dodaje: „Drugą kwestią jest potrzeba kontroli procesu – spontaniczna sukcesja nie zawsze idzie w tym samym tempie”.

W przypadku zalesienia mamy też kontrolę nad tym, jakie gatunki drzew się pojawią, co może maksymalizować zysk gospodarczy. Problemem jest jednak często dopasowanie składów gatunkowych do warunków glebowych, bo może się okazać, że tradycyjnie dość odporne gatunki drzew, nie za bardzo nadają się do rekultywacji. Spontanicznie pojawiające się brzozy i sosny nie są aż tak wydajne w odtwarzaniu gleby na zwałowiskach jak np. olsza, a częściej same się wsiewają, by być później zastąpione przez inne gatunki liściaste – argumentuje Dyderski i podaje powody, dla których podejmowanie decyzji w sprawie rekultywacji nie będzie proste. – Dlatego wybór pomiędzy zalesieniem a spontaniczną sukcesją jest – jak mówi – głównie kompromisem między rozwiązaniem o niskich kosztach, ale pewnym ryzyku i niepewności co do celu gospodarczego – przy większej wartości przyrodniczej – a rozwiązaniem o wyższym koszcie, większej pewności co do celu gospodarczego i niżej wartości przyrodniczej. Czynnik estetyczny jest tu też bardzo ważny, bo jest elementem nacisków na podjęcie działań, aby krajobraz nie szpecił – dodał.

Z punktu widzenia przyrody, różnorodność powstała samoistnie na terenach pogórniczych jest niekwestionowanie bardziej korzystna.

– Przy spontanicznej sukcesji mamy fragmenty gdzie drzewa pojawiają się szybciej, mamy też miejsca gdzie np. dominuje trzcinnik czy gdzie drzewa rosną wolniej. Struktura wiekowa, grubościowa i gatunkowa jest bardziej zróżnicowana niż w przypadku nasadzeń. Nawet jeśli nasadzenia są wielogatunkowe to z reguły drzewa są w podobnym wieku i mają podobną dynamikę przyrostu na wysokość i grubość. W układach spontanicznych nie mamy też elementu selekcji hodowlanej, czyli na przykład nikt nie usunie rozpieraczy, czyli drzew które rosną szybciej niż pozostałe i powodują deformację koron sąsiadujących drzew. Takie drzewa z przyrodniczego punktu widzenia po jakimś czasie stają się cenne z uwagi na obecność wielu mikrosiedlisk, które są zasiedlane przez epifity, owady czy stanowią miejsca gniazdowania ptaków. Zróżnicowana przestrzennie struktura wiekowa zwiększa też odporność takich lasów na czynniki biotyczne i na wiatry – podsumowuje badacz.

Źródło: PAP – Nauka w Polsce