Niemal 167 tys. ha borów sosnowych zostało skolonizowanych przez jemiołę – wynika z ostatniej inwentaryzacji przeprowadzonej przez LP. – Jemioła coraz bardziej zagraża polskim lasom, niestety również tym iglastym – alarmują leśnicy. Problem jemioły istnieje także w lasach miejskich m.st. Warszawy oraz parkach miejskich czy przydrożnych drzew. Z każdym rokiem porażonych drzew przez jemiołę przybywa.

Dla wielu mieszkańców jemioła jest niezauważalna w wysokich koronach sosny pospolitej. Większość uważa, że to po prostu gęste igły. Nic mylnego, jemioła rozwija się bardzo szybko, po kilku latach tworzy tzw. „czub jemiołowy”. Nie ma możliwości uratowania drzewa w tak zaawansowanym stadium rozwoju. Jedyną obecnie skuteczna metodą walki jest wycinanie zainfekowanych drzew.

Jak wynika z ubiegłorocznej inwentaryzacji największe zagrożenie jemiołą odnotowano w drzewostanach regionalnych dyrekcji LP: wrocławskiej (na powierzchni 30,6 tys. ha), lubelskiej (24,4 tys. ha) i poznańskiej (23,7 tys. ha).

W lasach warszawskiej dyrekcji LP naliczono ponad 5200 tys. ha, największy problem z jemiołą maja leśnicy z Chojnowa (1913 ha), Celestynowa (945 ha) czy Jabłonnie 850 ha.

Tylko w jednym Nadleśnictwie Dobrzejewice (RDLP w Toruniu) sosny porażone jemiołą zaczęły masowo zamierać w leśnictwach: Łochocin i Bobrowniki, łącznie na obszarze ponad 500 ha. W nadleśnictwach radomskiej dyrekcji LP podczas inwentaryzacji naliczono aż kilkadziesiąt tys. ha lasów zaatakowanych przez tego półpasożyta.

Natomiast do drugiego stopnia uszkodzeń, w trzystopniowej skali, zagrażającemu już stabilności drzewostanów, zaliczono około 30 tys. ha

Z informacji katowickiej dyrekcji LP wynika, że tylko w jednym nadleśnictwie – Prószków – ten półpasożyt zadomowił się już na obszarze 1063 ha. Intensywne zamieranie sosny zaczęło się tu na dobre w 2015 r i wciąż się nasila.

Do tej pory jemioła głównie atakowała drzewa liściaste – brzozy, lipy, osiki czy topole. Sporadycznie pojawiała się na drzewach iglastych, jednak od jakiegoś czasu coraz częściej rośnie na sosnach.

Dlaczego ten półpasożyt zaczął pojawiać się także w drzewostanach sosnowych? Jak wyjaśnia Agnieszka Hamera-Dzierżanowska, starszy specjalista w Wydziale Ochrony Lasu Dyrekcji Generalnej LP, w „Echach Leśnych” („Jemioła nie czeka”) obszary, na których najwięcej jest skolonizowanych przez jemiołę drzewostanów sosnowych, pokrywają się z tymi rejonami Polski, na których susza najmocniej daje się we znaki. To głównie południe i centrum naszego kraju.

Drzewo osłabione kilkuletnią suszą, obniżeniem poziomu wód gruntowych z takimi „pasażerami na gapę” w postaci jemioły, powoli zamiera. Osłabione, staje się pożywką dla rozwoju szkodliwych owadów. Samo usunięcie jemioły, opanowanemu drzewu nic nie daje. Póki nie zrobi się głębszego „łyżeczkowania”, jemioła odbija i nadal pasożytuje. Jedyne co pozostaje to na bieżąco usuwać drzewa zamierające, intensywnie obłożone jemiołą.

W „Echach Leśnych” przytoczono badania zespołu naukowców z Instytutu Dendrologii w Kórniku. Wynika z nich, że jemioła szkodzi sośnie również na inne sposoby. Nasiona porażonego drzewa są mniejsze i mniej liczne, a wyrosłe z nich siewki, ponieważ są słabsze, częściej kończą żywot już w fazie uprawy.

Zdaniem prof. Zbigniewa Sieroty z Instytutu Badawczego Leśnictwa, problem jest poważny i będzie narastał, co może doprowadzić do znacznych zmian w strukturze naszych lasów.

Część informacji oraz zdjęcie koron boru pochodzi ze strony www.lasy.gov.pl